Rękowiny, kołacz i zapleciny, czyli czego jeszcze nie wiecie o polskich tradycjach przedślubnych.

Autor: Aneta Walczak

Sezon ślubny trwa w najlepsze. Już czas poprzedzający zabawy weselne jest jednym z najhuczniej świętowanych okresów w życiu. Dziś wiąże się z wieloma obrzędami i zwyczajami. Dawniej było ich… jeszcze więcej. Okres przed zawarciem małżeństwa jest niesamowitą kopalnią fascynujących tradycji i obrzędów. Ceremonię poprzedzał cały proces, przez który przechodziła para młoda, rozpoczynający się od zalotów, przez swaty, zmówiny, zaręczyny, przez wieczory panieńskie i kawalerskie, aż po kompletowanie posagu, zapraszanie gości, przedślubne ceremonie domowe i uroczystą podróż do kościoła. Jak dawniej przebiegały zaręczyny, wieczory panieńskie i błogosławieństwo? Czym groziło staropanieństwo? Co to jest rekuza? Po co wypiekano kołacz weselny? Co symbolizowały rozpleciny, a do czego służyła rózga weselna? Kto stał na czele orszaku weselnego i po co stawiano bramy? Zapraszamy na przegląd najciekawszych, polskich tradycji przedślubnych.

Swaty i zaloty.

W polskiej kulturze nie byłoby ślubu bez swatów i zalotów. Na wsiach okazją do nich były zabawy na pastwisku, majówki z tańcami, spotkania na świeżym powietrzu, przy ognisku, rozmowy przy płocie, ale przede wszystkim zabawy świętojańskie, puszczanie wianków i poszukiwanie kwiatu paproci (o tradycjach świętojańskich przeczytasz w naszym ostatnim artykule). “Eksplozji uczyć” towarzyszyły też wizyty kolędników odwiedzających młode panny oraz zabawy wielkanocne, szczególnie śmigus-dyngus i stawianie słupów majowych pod oknami urodziwych dziewczyn.

Młodych z dobrych domów obowiązywały oczywiście konwenanse. Od panienek wymagano skromności i unikanie wczesnego wyznawania uczuć, tzw. rączek w małdrzyk i buzi w ciup, dlatego zawsze zalotnikami (przynajmniej oficjalnie) byli mężczyźni. Na damsko-męskich spotkaniach nie mogło zabraknąć tzw. przyzwoitki. Młodzieńcy odwiedzali dziewczęta w domach, koniecznie przedstawiając się rodzicom, a czas spędzali na rozmowie przy ciasteczkach i herbatkach. Często pary grywały na fortepianie na cztery ręce, by móc, chociaż musnąć ukochaną lub ukochanego dłonią w czasie gry. Często spotkaniom towarzyszyła gorliwie haftująca matka lub ciocia.

Zdjęcie 1, Zaloty. mal. A Setkowicz, źródło.

Wizyty były bardzo pożądane, bo to oznaczało duże szanse dziewczyny na zamążpójście. Kobiety, szczególnie te z niewielkim posagiem, bardzo bały się staropanieństwa, częsty brak wykształcenia utrudniał samodzielne życie. Niestety jeszcze w XIX, a nawet XX wieku powtarzano, że powinnością kobiety jest małżeństwo i macierzyństwo, inaczej zostawała tzw. starą panną, a te którym wiodło się dobrze w gospodarstwie stawały się obiektem plotek, oskarżane o złe prowadzenie, a nawet kontakty z diabłem czy bycie czarownicą. Starzy kawalerowie też uważani byli za nieudaczników i dziwaków, ale opinia publiczna i tak była dla nich trochę łaskawsza. Obie te grupy czekały nawet okrutne represje. Niezamężne dziewczyny bez tzw. Konkurenta były przywiązywane do ciężkiej kłody, by na oczach gapiów ciągnęła ją do samej karczmy by postawić kolejkę prześmiewcom. Z czasem kłodę zastąpiono patykami i śmieciami, które w zapusty lub środę popielcową przypinano kobietom do ubrań. Na Podlasiu na drzwiach “starych panien” rysowano nieskromne obrazki nazywane mazuchami. Dziś szokującym jest, że dawniej wierzono, że staropanieństwo to zaburzenie rytmu przyrody, który może przynieść kataklizm i nieurodzaj.

Nie dziwi (ale i zarazem szokuje) więc dziś, że możni swatali dzieci już w kołyskach! Rodzice nie raz brali sprawy w swoje ręce przekonując, że “miłość przychodzi po ślubie”. Zgodnie z przyjętymi normami najpierw musiało dojść do porozumienia rodzin do zawarcia wstępnej umowy matrymonialnej. Był to rekonesans rodziny w sprawach majątkowych i koligacji rodzinnych. Wstępne spotkania, odbywające się bez udziału młodych, nazywano zwadami, oględami lub opatrami, w zależności od regionu. Przyzwoleniem na dalsze ustalenia był poczęstunek z wódką ze strony rodziców dziewczyny lub przyjęcie wódki jako podarku. Rozmowy w imieniu rodziców kawalera często prowadził profesjonalny, opłacany swat.

Zmówiny czy rekuza?

Kolejnym etapem były zmówiny, czyli swaty, swciny czy dziewosłęby, rajny, rajby. Była już to oficjalna wizyta i rozmowa prowadząca do konkretnych, ślubnych ustaleń. W ustalonym terminie, odświętnie ubrany swat, z czerwoną wstążką i bukiecikiem rucianym na piersi, często z samym konkurentem, zjawiał się w domu dziewczyny, pukając w okno lub drzwi. Pozdrawiał gospodarzy i zajmował miejsce przy stole. Dziewczyna zaś kryła się gdzieś w zakamarkach domu, często nawet nie uczestnicząc w rozmowie. Zabawne jest to, że pretekstem do wizyty bywała często chęć kupna lub odnalezienia rzekomo zaginionej gęsi czy kaczki. Pytano: czy tu się gęś siodłata nie zadzała, na co rodzice odpowiadali: Poszukajmy jej, może się znajdzie lub w inny podobnym tonie.

Zdjęcie 2 Włodzimierz Tetmajer, Swaty, ok. 1900, olej na płótnie, 100 x 115 cm, własność prywatna, źródło.

Jeśli oferta małżeńska została przyjęta, wzywano dziewczynę i pytano o zgodę, a ona zwykle z zażenowaniem kiwała głową. Wtedy można było przystąpić do ustalenia terminu i podziału kosztów. Nie zawsze spotkanie kończyło się sukcesem adoratora. Odmowę nazywano rekuzą, a jej symbolem był wieniec z grochowin, który wieszano, podrzucono do bryczki by symbolicznie zakończyć wizytę. Dużo bardziej popularnym symbolem rekuzy były kulinaria i częstowanie młodzieńca czarną polewką z krwi kaczej lub wieprzowej, znaną czarniną, którą dobrze pamiętamy z “Pana Tadeusza”. W innych regionach częstowano potrawą z gotowanego grochu, musę z arbuzem. W bogatych domach tę samą rolę pełnił również ananas. Odrzucenie kandydata sygnalizowano niekiedy odmówieniem picia wódki. Wtedy zainteresowany bez słowa odjeżdżał. Obowiązywał obyczaj posłuszeństwa rodzicom. Wszystkie ich ustalenia przyjmowano biernie, rzadko sprzeciwiając się ich decyzją.

Zdjęcie 3 Czarna polewka zwana czerniną, źródło.

Zaręczyny

Zakończone sukcesem swaty kończyły się obrzędem rękowin zwanych rękowinami, zaręcznami, rędznami lub zaręką. Na wsiach sądeckich młodzi stawali naprzeciwko siebie, po dwóch stronach stołu, podawali sobie prawe ręce na chlebie, a swat wiązał im je ręcznikiem. Gestem składają sobie przyrzeczenie wspólnego życia. Już wtedy wszyscy pili po raz pierwszy zdrowie pary. Według panujących obyczajów pierwszą szklanką napitku pije do starosty wesela matka dziewczyny, po czym następują toasty. W niektórych regionach obrzęd rękowin powtarzany był w dniu ślubu, bezpośrednio przed wyjazdem do kościoła.

W czasie zaręczyn młodzi zwykle wymieniali się darami. Panna młoda wręczała narzeczonemu własnoręcznie uszytą koszulę lub haftowaną chusteczkę. Przyszły pan młody przygotowywał ozdobną, żelazną przetyczkę do kądzieli, przęślicę lub parę skórzanych trzewików.

Zdjęcie 4 Prześlica. Dawny podarek zaręczynowy, źródło.

Dopiero w późniejszych latach zaczęto wymieniać się pierścieniami. W XVII wieku było to powszechną praktyką szlachty. Mężczyzna wręczał swój herbowy sygnet, a ona oddawała mu swój pierścionek czy klejnot rodzinny. Z czasem pierścionek stał się zwyczajowym prezentem od narzeczonego, który wsuwał wybrance na palec.

Po słowie, czyli zapraszamy na wesele i robimy posag

Wesele poprzedzało podobnie jak dzisiaj zapraszanie na wesele. Po słowie młodzi składali wizyty narzeczeńskie swoim krewnym i bliskim by zaprezentować się w nowej roli, przedstawić wybranka lub wybrankę oraz poprosić o obecność podczas ślubu. Alternatywą było wysyłanie listów, będących zawiadomieniem i zaproszeniem na uroczystości. Na wesela wiejskie mógł w zasadzie przyjść każdy, ale zaproszenie zwykle gwarantowało miejsce za stołem i honorowe przyjęcie.

Około tydzień przed weselem, po ostatniej zapowiedzi, panna młoda obchodziła domu bliższych i dalszych sąsiadów, pozdrawiała gospodarzy, zapraszała i prosiła o błogosławieństwo a nawet wsparcie finansowe. Warto wiedzieć, że weselny wydatek był głównie po stronie rodziny panny młodej. Przekazywano datki w pieniądzach lub w naturze w formie zboża, kaszy, mąki. Pomocne w niektórych częściach Polski były tzw. zesypiny. Wszyscy goście przynosili do domu weselnego na ucztę weselną różne produkty: jaja, ser, masło, śmietanę czy mąkę.

Przed ślubem, czyli nie tylko Wieczór panieński i kawalerski: obigrawka, wieńczyny i rozpleciny.

Dzień przed weselem na dworach przygotowywano sale jadalne. Szykowano weselne potrawy, przynoszono trunki z piwnic i woskowano posadzki w miejscach przeznaczonych na tańce. Przygotowania trwały również przed wiejskimi weselami. Izbę dekorowano jedliną i paskami z kolorowego papieru, wieszano wieńce z bibuły.

Na bogatych stołach dominowały pieczenie, słodkie ciasta i torty. W wiejskich chatach gotowano wołowe flaki, mięso w rosole, kluski i suto kraszoną kapustę i kasze. Punktem obowiązkowym były oczywiście weselne kołacze, które piekła według tradycji najstarsza starościna. Pieczono również chleby, placki bułki dla każdego z gości.

Zwyczajem były wieczorne spotkania młodych z rówieśnikami ze swojego stanu. Wieczór panieński młodej miał znaczenie symboliczne. W domu panny zbierały się druhny i starościny (zwykle matka chrzestna pani lub pana młodego). Starościny wypiekały już kołacze zawsze pamiętając o kreśleniu znaku krzyża przed rozpoczęciem pracy. Mężczyźni nie mieli wstępu do izby, gdy ciasto się piekło, kobiety klaskały i uderzały trzonkiem łopaty chlebowej w powałę, by wyrosło wysokie i dorodne. Udany wypiek wróżył parze szczęście i dostatek, niekształtny oznaczał małżeńskie kłopoty. Wesele z kołaczem można było mieć tylko raz w życiu, nigdy nie pieczono go wdowom ponownie wychodzącym za mąż.

Zdjęcie 5 Kołacz weselny, źródło.

W czasie, gdy starościny zajęte były pieczeniem ciasta dziewice i druhny wiły wianki śpiewając przy tym pieśni. Były one symbolem dziewictwa i panieństwa. Wito przede wszystkim koronę ślubną pani młodej, z kwiatów oraz z mirtu, rozmarynu, lawendy lub barwniku i ruty, która koniecznie musiała się znaleźć w ślubnym wianku. Wierzono, że był to rodzaj afrodyzjaku, dobrze wpływającego na potencję oraz płodność. Zazwyczaj panny na wydaniu siały go w przydomowych ogródkach. Określenie rutkę sieje przypominały o staropanieństwie i nieumiejętności znalezienia narzeczonego.

Poza wiankami dziewczęta przygotowywały bukieciki dla drużbów oraz stroiły rózgę weselną co było ważnym zwyczajem w wielu regionach Polski. Szkielet rózgi stanowił tzw. rogal, czyli samorodna gałąź sosny, świerku, rzadziej wiśni lub gruszy. Zdobiono go jabłkami, orzechami, ziołami, kwiatami z bibuły, ptasimi piórkami oraz wstążkami i błyskotkami. Gotowa rózga przypominała bukiet lub miniaturowe kwitnące drzewko.

Ostatni wieczór przedślubny kończył się obigrafką, czyli odwiedzinami pana młodego. Panna moda siadała przy stole, naprzeciwko rodziców, rodzeństwa i ukochanego i toczyła w ich stronę upleciony wianek, ale chwytał go tylko narzeczony, a wszyscy w izbie śpiewali.

Zdjęcie 6 Zofia Stryjeńska, “Krakowiak i rózgi weselne”, 1939 r., źródło.

Na Mazowszu, Małopolsce i na Podlasiu do XIX wieku przed ślubem odbywał się archaiczny obrzęd, tzw. rozplecin warkocza panny młodej, z udziałem pana młodego, starosty oraz starszego drużby w domu dziewczyny. Zanim one nastąpiły druhny czesały pannę młodą, zaplatały jej warkocze, wplatając w jeden ciernie, a w drugiej monety, a matka kładła jej na głowie wianek. Obecni chórem odpowiadali: Tak! Z wolą! A druhny “przekazywały” pannę młodą staroście, drużbie lub starszemu bratu, który tańczył z nią i raz jeszcze pyta obecnych: Czy wolno rozpleść? Gdy otrzymał zgodę, panna młodą sadzano na dzieży chlebowej, stołku oraz nisko spłowanym ulu kłodowym.

Zdjęcie 7 Rozpleciny warkocza źródło.

W czasie pierwszych rozplecin (drugi raz powtarzano je przed oczepinami) obcinano pannie młodej pasmo włosów, które brat panny młodej przywiązywał wraz z wstążką z jej warkocza do uzdy konia, na którym jechał do kościoła w ślubnym orszaku co miało świadczyć o czystości panny młodej.

Punktem obowiązkowym był też zwyczaj wykupywania rózgi w czasie wieczoru panieńskiego. Druhny i starościny oddawały ją przewodnikowi, starszemu wesela śpiewając. Od tego momentu najstarszy starosta na zmianę ze swoją żoną sprawowali pieczę nad rózgą i prawidłowym przebiegiem obrzędów. W czasie różnych momentów uroczystości weselnych: w drodze do kościoła, przed oczepinami, podczas obrzędowego tańca z panną młodą, starosta trzymał rózgę w wysoko uniesionej ręce, by była dobrze widoczna. Był to jeden z głównych rekwizytów weselnych. Uważa się, że jest to symbol panny młodej, inni znawcy utożsamiają w nim symbol pana młodego i męskiej siły.

Wieczór panieński kończył się odśpiewaniem pieśni pożegnalnych. Były skierowane do pana młodego, nakłaniając do powrotu do domu i odpoczynku. Gdy wszyscy mężczyźni opuścili dom, druhny śpiewały również wzruszającą pieśń “na dobranoc pannie młodej”.

Na tle wieczoru panieńskiego, wieczór kawalerski nie wyróżniał się niczym szczególnym. Było to symboliczne pożegnanie towarzysza przed ożenkiem. “Wolni” mężczyźni przy muzyce bawili się aż do godzin porannych racząc się piwem lub wódką, które stawiał pan młody.

Posag

Przed ślubem trzeba było się przyjrzeć również kwestii posagu. W świetle prawa był on majątkiem, który – zgodnie z intercyzą – stanowił wkład w koszty utrzymania małżeństwa i rodziny.

Symboliczną reprezentacją majątku przyszłej żony były skrzynie, zazwyczaj pięknie zdobione, w większości regionów Polski malowane na różne kolory i ozdabiane motywami kwiatów, roślin, rzadziej zwierząt a wyjątkowo przedstawiającymi ludzi czy budynki. Ich wielkość nie była przypadkowa, zależała bowiem od zamożności panny młodej – im większa i cięższa skrzynia, tym posag musiał być bogatszy. Wianem przechowywanym w skrzyniach były osobiste przedmioty gospodyni, bielizna, ubrania, pierzyna i pościel – często szyte lub haftowane osobiście przez właścicielkę. Stawiano ją zawsze w widocznym miejscu, zazwyczaj pod oknem.

Zdjęcie 8 Skrzynia posagowa, źródło.

Ceremonie domowe przed ślubem

W dniu ślubu stare rytuały oraz symboliczne obrzędy rozpoczynały się długo przed ceremonią kościelną, we wczesnych godzinach porannych. Od rana w domach zbierali się odświętnie ubrani goście. Drużyna pana młodego w jego domu, a druhny i rodzina panny w jej. Starości i dziewczęta pomagały się jej przygotować, ubrać i upleść warkocze, a matka uroczyście nakładała wianek ślubny. Czasami pannie młodej do butów wsypywano odrobinę cukru albo kładły do nich srebrny pieniądz, co miało jej zapewnić dostatnie i dobre życie.

Drużyna pana młodego natomiast formowała orszak. Na bogatszych weselach mężczyźni dosiadali koni, a za nimi ustawiali się pozostali goście podążając wspólnie do domu panny młodej. Tam najstarszy drużba weselny uderzał swoją laską w belkę nad drzwiami, obwieszczając przybycie i zapoczątkowując mały poczęstunek. Stary obyczaj nakazywał schować się pannie młodej przed narzeczonym, a zamiast niej wychodziły kolejno wszystkie druhny, przy czym każda przedstawiała się jako kandydatka na żonę. Młodzieniec oczywiście odrzucał każdą z nich, by na koniec głośno krzycząc, obwieścić, że jedyną jego wybranką jest przebyła na sam koniec panna młoda. Zabawy z elementami teatralnymi podkreślały zdobywanie panny młodej i szacunek do jej wartości. Panna często odgrywała niechęć do młodego, co uważa się za ślad starych zwyczajów odkupywania dziewczyny lub porywania jej. Ten element powtarzał się także w czasie tradycyjnego obrzędu weselnego.

Zdjęcie 9 Alfred Wieruch Kowalski, Orszak weselny, źródło.

Następnie rozpoczynały się bardzo ważne obrzędy domowe nazywane zaślubinami w rodzinie. Gdy wszyscy zebrali się w domu panny młodej, starosta lub najstarszy drużba dawał sygnał do wyjazdu do kościoła. Panna młoda starając się symbolicznie opóźniać ten moment, a wokół zaczynano śpiewać chórem (na przemian drużyna pana młodego i panny młodej) charakterystyczną dla każdego z regionów Polski pieśń pożegnalną. Muzyczny dialog ciągnął się zazwyczaj bardzo długo. Młodzieńcy ponaglali pannę młodą, a panna ponownie ostentacyjnie odwlekała rozstanie z rodziną, domem i dotychczasowych życiem.

Następnie we łzach żegnała się kolejno z siostrami, braćmi, druhnami. Wreszcie wzruszonych młodych prowadzono na uroczyste błogosławieństwo rodziców. Stół nakryty był białym obrusem, z przygotowaną wodą święconą i kropidłem, z pasyjką lub świętym obrazem oraz chlebem. Para kłaniała się nisko rodzicom, klękała przed nimi, obejmując ich kolana i stopy, całowali ręce, a wokół słychać było śpiewy drużyny. Wzruszeni rodzice błogosławili młodych świętym obrazem, kreśląc na ich czołach znak krzyża, życząc szczęścia na nowej drodze życia. Zdarzało się, że unosili nad nimi chleb, który para młoda z szacunkiem całowała, z życzeniem, aby im nigdy chleba nie zabrakło.

Zdjęcie 10 Błogosławieństwo rekonstrukcja źródło.

Wszystkie ceremonie domowe, czyli pożegnanie, przeprosiny, błogosławieństwo i niekiedy ponowne rękowiny odbywały się przed wyjazdem do kościoła. Dawniej związanie rąk na chlebie przed wyjazdem już oznaczało prawne zawarcie małżeństwa. Wszystkie domowe zwyczaje zapowiadały przejście panny młodej do stanu małżeńskiego i pożegnanie z dotychczasową rzeczywistością, bo z kościoła przecież wracała już jako mężatka.

Droga do kościoła

W drodze do kościoła kluczowe było zachowanie ustalonego porządku orszaku weselnego. To on potem rozpoczynał wszystkie akcje weselne. Składał się z dwóch grup, przedstawicieli stanu wolnego i małżeńskiego. Miał on różne formy, ale najczęściej na czele jechał wodzirej wesela zwany starszym drużbą trzymający laskę nabitą dzwonkami i monetami, ozdobioną białą, haftowaną chustką i kwiatami, zakończoną siekierką. Za nim podążali drużbowie z bukietami przy kapeluszach, a w pierwszej bryczce wraz z dwoma drużbami zapłakana pana młoda. W kolejnej furmance jechał młody z drużbami, następnie muzykanci, starościna i starosta z rózgą weselną, rodzice panny młodej, krewni i znajomi oraz pozostali goście weselni według wieku i godności. Czasami do orszaku zaliczano nawet kucharki, które zabawiały gości przyśpiewkami. W orszaku najbardziej okazale prezentowały się białe konie z uprzężami zdobionymi kwiatami. Podziwiali go zbierający się przy drodze śpiewający pieśni mieszkańcy. Na bogatszych weselach młodzi rzucali w tłum monety, cukierki, a nawet ślubne ciasta i wypieki, czyli tzw. gąski.

Z perspektywy współczesnych czasów ciekawe jest przestrzeganie zasady, że do kościoła państwo młodzi jechali osobno, by podkreślić, że zostaną małżeństwem dopiero po ceremonii kościelnej. Droga nie była łatwa. Orszak napotykał według tradycji bramy przygotowywane przez żartujących przebierańcy. Zwyczaj nakazywał, by wykupić się wódką, co najmniej jedną przy każdej przeszkodzie. Dopiero po złożeniu okupu usuwano przeszkody i przepuszczano weselników. Tą tradycję kontynuuje się nadal na wielu wsiach w Polsce.

Kiedy orszak dotarł na miejsce, obydwie drużyny pani i pana młodego przed bramą kościoła łączyły się. Druhny przypinały drużbom do ubrań własnoręcznie wykonane bukieciki. Wszyscy w rytm grającego przez kapelę marsza weselnego wchodzili do kościoła. Wreszcie nadchodził czas na wyczekaną ceremonię zaślubin.

Zdjęcie 11 Brama weselna, źródło.

Polskie śluby i wesela obfitują w wiele ciekawych tradycji. Jedne są powszechnie znane i kultywowane w całym kraju, drugie to typowo regionalne obrzędy. Dawniej przygotowania do ślubu stanowiły ważny społeczny rytuał o bogatej symbolice. Jego elementy podkreślały więzy rodzinne i przygotowywały młodą parę do nowych ról w ich wspólnym życiu. Z biegiem lat tradycje te ulegały przemianom, dostosowując się do zmieniającego się społeczeństwa. Mimo to nadal współczesne młode pary coraz częściej nawiązują do tych dawnych zwyczajów, nadając swoim ceremoniom bardziej osobisty wymiar. Błogosławieństwo, ustawianie bram weselnych, zaręczyny, wicie wianków na wieczorach panieńskich: dzięki takim elementom polskie zwyczaje przedweselne wciąż pozostają żywe i pełnią istotną rolę w kształtowaniu tożsamości zarówno rodzinnej, jak i społecznej. Przygotowania do ślubu w Polsce pełne są tradycji, które niosą ze sobą zarówno głębokie znaczenie symboliczne, jak i emocjonalne. Wiele par decyduje się na reinterpretację lokalnych obrzędów. Czy Wy przyglądając się przygotowaniom do ślubu w Polsce dostrzegacie elementy dawnych tradycji?

Zdjęcie główne: Zrękowiny (Zaręczyny). Olej na płótnie. 92 x 151 cm. Muzeum Narodowe, Szczecin, źródło.

Udostępnij:

Skip to content